Stało się. Próba ruszenia samochodem ze śniegu nie przynosi rezultatów. Koła kręcą się w miejscu nie mogąc złapać przyczepności. Co robimy? Pierwszym krokiem jest... zaprzestanie starań. Jeśli się zakopaliśmy, próba wyjazdu za wszelką cenę spowodować może co najwyżej pogorszenie sytuacji. Dlatego nie gasząc silnika wysiadamy z samochodu i obchodząc go dookoła przyglądamy się kołom, oceniając jak wygląda sytuacja. Jeśli w głębokim śniegu są tylko opony (a nie na przykład podwozie samochodu), z wyjechaniem nie powinno być problemu.
krok 2
Jeśli nie ruszyliśmy, próbujemy zadziałać siłą bezwładności. Podobnie jak w drugim kroku, włączamy pierwszy bieg i próbujemy ruszyć. Koła samochodu w końcu zabuksują. W tym momencie wciskamy sprzęgło i czekamy, aż samochód delikatnie (często prawie niezauważalnie) się cofnie. W chwili gdy odczujemy, że ruch w tył się kończy, ponownie ruszamy do przodu. W chwili gdy koła zabuksują, powtarzamy sekwencję zdarzeń zapisaną powyżej. W ten sposób spowodujemy, że samochód będzie poruszał się w przód i w tył, a opony wyżłobią ślady na śniegu ułatwiające ruszenie. Zauważymy to z pewnością szybko, widząc, że ruchy „do przodu” powodują pokonanie coraz większych odległości. Gdy uznamy, że samochód ma szansę wyjechać ze śniegu - podobnie jak wspomniałem w punkcie pierwszym - ruszamy delikatnie i zatrzymujemy się tam, gdzie można swobodnie zatrzymać auto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz